sobota, 5 marca 2016

39.Mów

Wśród wszystkich irytujacych komentarzy dotyczących życia moim zdecydowanym faworytem są te zaczynające się od "Ja nie chcę nic mówić, ale..." Ponieważ nadal leżę chora, słyszę to zdanie wielokrotnie, wypowiadane najczęściej przez zatroskanych dzwoniacych. Nie wiem po co mówią, skoro zapewniają, że  nie chcą nic mówić. Może być że po drugiej stronie słuchawki siedzą związani kablem, z pistoletem przy skroni terroryzowani przez czuba,który sam nie umie mi powiedzieć, że jego zdaniem o siebie nie dbam, źle się ubieram, niewłaściwie jem i w ogóle ja tu widzę wiele do poprawy moja droga. Terrorysta jest nieśmiały, ale stroskany więc wykorzystuje nić kontaktu ofiary ze mną i stąd to "Nie chcę nic mówić".
To musi być tajny kod, jak inaczej wytłumaczyć tą radosną lawinę mówienia, gdy się deklarowało doń niechęć już na początku zdania?
Na szczęście smarkanie zatyka mi uszy i nie do końca dociera do mnie każda złota myśl tych, których praktyczna pomoc opiera się li jedynie na mówieniu wbrew swojej woli.
Tak czy inaczej chorowanie trwa, choć plan jest taki że zaraz się skończy i znowu będę o siebie nie dbać.
Do następnego razu, czyli jak to u zajętych ludzi bywa, gdy zlegnę za cztery lata.
A propos lata - Róża bawi się w plażę, bo jej się zima dłuży. Czasem okulary są ciemne, a czasem jasne. Wszystko jasne.

Jakimś cudem nakłoniłam ją do pozostania odzianą. Pomysł pierwotny ( natychmiast wcielony w życie) na tę zabawę polegał na zrzuceniu ciuchów. Ja nie chcę nic mówić, ale to dziecko ma raczej dziwne pomysły. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz