środa, 13 lipca 2016

60. Być kobietą...

Róża wróciła z podwórka brudna jak górnik. Spocone strączki włosów kleiły się do usmarowanej lodami buzi. Do rąk noszących ślady po czekoladzie przylepiły się smugi szarego piachu, a skarpetki po zdjęciu z nóg nie zmieniały swojej formy.
Zważywszy na fakt że przeryczała ostatnie 10 minut powrotu do domu ("Ja nie chceeeee iść dooo doooomuuuuu!!!!") oczy i policzki miala w czerwone cętki. Gile, strupy na kolanach i czarne pazury dopełniały stylizacji. Cud miód i orzeszki.
Stanęła przy lustrze w przedpokoju, przez moment w zadumie dłubała w nosie, po czym stwierdziła:
- Mamooo, ta opaska z koroną nie pasuje...powinna być kwiatuszkowa.

Zdecydowanie.

Pięć minut później na widok swojej urodziwej córki, tatko w szoku zarządził natychmiastową kąpiel. Rozległ sie wrzask, ponieważ Róża przechodzi właśnie fazę wyjca i wpada w rozpacz średnio czterdzieści razy na godzinę.
- GŁUPI!! - wrzasnęła w powietrze.
- Słucham? Co jest moja panno głupie? - zainteresowałam się z łazienki.
Nastąpiła ciężka pauza. Róża poczuła ze stąpa po kruchym lodzie, toteż gwałtowne procesy myślowe przebiegły jej przez twarz.
- Głupi ten świat! - wrzasnął mały brudas w akcie desperacji.

Zdecydowanie.

Odmakając w wannie z ponurym wyrazem twarzy, Róża prowadziła dialog z plastikową płaszczką.
- Nigdy ci powiem mojej tajemnicy. Bo nie masz uszów. Albo powiem ci, ale pamiętaj że to tajemnica. Nikomu nie mów. Ale ty nie powiesz, bo nie masz buzi. Jakie to smutne i zabawne...

Zdecydowanie.

Para nad rzeką

2 komentarze: