-Zjaaadłam! -krzyczy moja córka o dwudziestej dziesięć. Hmm, kiedy podawałam jej kolację była za pięć siódma.
-Wrrreszcie ! Chodź się myć! -wołam marząc żeby ten dzień już się zakończył
-Będzie kąpiel?
-Nie, umyjesz się i sssspać.- rozmarzam się.
-Chcę kąpiel. Muszę się wykąpać. Proooszę.
Ponieważ się nie zgadzam ,następuje kolejno płacz, jęk, kombinacja obu, próba wyłudzenia, próba podstępu i uwodzenia.
Połowa mnie omija,bo jestem juz w łazience, jednak to aktorsko nie osłabia występu, a nawet dodaje mu dramatyzmu.
W końcu krokiem skazańca Róża idzie do łazienki. Nie odzywa się. Jej dziwna mina mnie intryguje, ale obrana rola matki z kamienia, w którą weszłam nie zakłada negocjacji z terrorystami.
Przy myciu mina ewoluuje ,trudno powstrzymać pytania widząc własne dziecko z wyrazem twarzy podobnym do ekstazy św. Teresy...
-Różu, a co ty robisz? -nie wytrzymuję.
-Wyobrażam sobie ,że się kąpię i że jest wspaniale.
Tak się strzela między oczy proszę państwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz