Róża wkroczyła w etap demonstracji rozwiązań radykalnych. Niespecjalnie robią one na mnie wrażenie z racji długoletniego, ba! - idącego w dekady treningu z jej szanownym ojcem, który z zasady "wszystko albo nic" habilitację robił. Tym niemniej coraz częściej jestem informowana że " W TAKIM RAZIE NIE BĘDĘ JUŻ NIGDY WIĘCEJ..." Jak sie łatwo mozna domyślić, jest to puenta dialogów w ktorych dziecię żąda a mać ma dać. Absolutnym zwycięzcą w rankingu szantaży uprawianych do tej pory jest zadanie oznajmiające o kategorycznym zaprzestaniu córkowania. Groźnie? No właśnie! Tak więc nie miałam córki przez jakiś kwadrans, po czym jej przeszło. Dokładnie tak jak nigdy więcej niejedzenie, niesikanie, niegranie w klasy itp.
[Gdy groźba nie pomaga, można próbować się poryczeć, sęk w tym że tępy rodzic nie reaguje, należy więc wówczas podejść do ignoranta, i wysyczeć mu w twarz : JA TU PŁACZĘ!]
Dzisiaj niechcący (mam nadzieję) Róży udało się zrobić na mnie wrażenie podczas negocjacji:
Ja: - Głowę ci umyję podczas kąpieli
R: - Nieee! Tylko nie głowę w kąpieli!!!
Ja: - A jak? Może zaproponuj inne wyjście!
R: - Proponuję wyjście ...z łazienki!
I WYSZŁA.
Doceniłam i odroczyłam do jutra.
Na wszelki wypadek nie będę za wiele mówić, bo się mi skubana wyrabia.
[Gdy groźba nie pomaga, można próbować się poryczeć, sęk w tym że tępy rodzic nie reaguje, należy więc wówczas podejść do ignoranta, i wysyczeć mu w twarz : JA TU PŁACZĘ!]
Dzisiaj niechcący (mam nadzieję) Róży udało się zrobić na mnie wrażenie podczas negocjacji:
Ja: - Głowę ci umyję podczas kąpieli
R: - Nieee! Tylko nie głowę w kąpieli!!!
Ja: - A jak? Może zaproponuj inne wyjście!
R: - Proponuję wyjście ...z łazienki!
I WYSZŁA.
Doceniłam i odroczyłam do jutra.
Na wszelki wypadek nie będę za wiele mówić, bo się mi skubana wyrabia.