niedziela, 30 października 2016

73. L4

Jak każe coroczna tradycja, w październiku rozszerzamy Różnią dietę o kilkadziesiąt jednostek amoksycyliny. Ponieważ antybiotyk i przedszkole raczej się wykluczają, spędzamy sobie z Różą czas w chałupie. Muszę przyznać, że z sezonu na sezon poprzeczka z napisem "mama - moja cudowna opiekunka" podnoszona jest bezlitośnie do wysokości, na której nie jestem jej w stanie nawet trącić rurą odkurzacza. Cierpliwości i pomysłowości wystarcza mi bowiem zwykle na kilka godzin, a później odliczam minuty do powrotu tatusia i nadejścia błogosławionej pory spania. Tegorocznym hitem chorobowych gadżetów pośród standardowych farbek, plastelin, makaronów i darów jesieni został... szary karton 50x30cm. Zastanawiam się po jaką cholerę córka nasza życzy sobie kilogramy zabawek, skoro pięć dni z rzędu pudło supportowane przez nadmuchiwanego pelikana do pływania totalnie włada jej sercem. W pudełku jest ponoć wygodnie i przytulnie, a siedzenie w nim pomaga się zrelaksować. Chętnie bym spróbowała, ale mieści mi się w nim jedynie głowa lub stopy, toteż wybrałam nieco inną frajdę. Ku memu bezgranicznemu zdziwieniu okazało sie bowiem, że umiem szydełkować. Jeszcze do niedawna z ogromnym podziwem oglądałam prace kilku moich koleżanek, oraz absolutnej mistrzyni szydełka - Jareckiej puchnąc przy tym z zazdrości. Dzisiaj dłubię we wlasnej włóczce kręcąc głową z niedowierzaniem jakie to fajne. Na tę okoliczność przypomnielismy sobie z mężem że nasze pokolenie edukowano jeszcze manualnie na ZETPETACH (zajęcia praktyczno-technicznych), wypartych przez kompletnie zbędne zajęcia z informatyki. Osobiście uważam że ZPT-y uczyły naprawdę przydatnych rzeczy (mimo, że nasz pan od ZPT, który czniał bhp, zadawał nam wykonanie śrubokręta z drutu za pomocą młotka lub metamorfozę drewnianego kloca w estetyczną, gladziutką kosteczkę li jedynie przy użyciu tarnika).
Jest w człowieku coś takiego, że jak coś własnoręcznie machnie, to nabiera pewności że umie machnąć więcej i trudniejszego. Ale w sumie to niepoparta teoria testowana tylko na sobie, w warunkach zamkniętych. Proszę mnie nie cytować.
Think outside the box





2 komentarze:

  1. przypomina mi sie moj drugorodny syn,ktory postanowil spedzic noc w kartonie po telewizorze.mial 3 lub 4 lata a telewizory wowczas byly imponujacych gabarytow.Wyspal sie w ciagu 10 minut bo pozycja skreconego slimaka przez noc cala nie byla tym co sobie wyobrazal upierajac sie przy noclegu w przytulnym,kartonowym pudle....

    OdpowiedzUsuń
  2. Róża okupowala w kartonie szafkę na buty,twierdząc że luksusowo, póki nie omsknęła się była na podłogę. Odtąd zabawy były już jedynie w parterze.

    OdpowiedzUsuń