Powinnam już przywyknąć do tego, że zasadniczo kazda ironia dotycząca poczynań mojego dziecka zostaje przez Najwyzszego potraktowana jak wyzawanie do dania mi nauczki. Tym razem jednakowoż nauczka jaką przyszło mi ponieść byla jednocześnie niesamowicie miłym i wzruszajacym przeżyciem. Pamiętacie (w próżności wlasnej liczę że tak), jak onegdaj biadoliłam nad wątpliwej urody wyczynami rysunkowymi mojej córki? Żeby nie dręczyć żadnej ze stron testami pamięciowymi, przypominam me załamanie efektami tutaj (klik) oraz, choć nieco bardziej entuzjastycznie pisane tutaj (klik).
Moja znajoma, wspaniała malarka, graficzka i architekt wnętrz Greta Grabowska poprosiła mnie o udostępnienie prac Róży, ponieważ pilnie potrzebne jej były rysunki dziecięce. Zależało jej na autentyczności. Noooo... braku autentyczności akurat dziełom mojej córki zarzucić nie można, toteż z lekką niepewnością, dostarczyłam pakiet "pętli w kolorze" temu podobnych.
W dniu dzisiejszym zostałam zaproszona do uczestnictwa w otwarciu odremontowanej placówki TPD, które ściany zdobią przedruki prac Rózi na poliwęglanie.
Okazało się, że projekt korytarza zakładał rysunki różnych dzieciaków, ale z powodu biurokratycznych trudnosci w ich gromadzeniu na wydruk poszły Różane wyczyny plastyczne.
Ze szczęką w parterze i łzami w oczach przechodziłam wzdłuż ścian, pamiętając powstawanie niemal każdej z prac. Moja czterolatka ma pierwszą w życiu wystawę... Ba, ekspozycję stałą!
Niniejszym odwołuję swoje dotychczasowe prychnięcia w stronę pętli, zygzaków i tym podobnych. Nie wiem, nie znam się, ja tu tylko puchnę z dumy.
No cudnie! Ciocia Ania pęka i puchnie z dumy też. Albo pierw puchnie :D
OdpowiedzUsuńAnkaaa!!! hahaha :D
OdpowiedzUsuń