W końcu inteligencję też się dziedziczy, więc pytanie "a czemu tu jest dziurka i narysowany piniąc?" było tylko kwestią czasu. Pierwsze dwa przeloty helikoptera sponsorował budżet domowy. Ku utrapieniu rodziców, wzdłuż jednej tylko alejki sklepowej ustawiono pięć takich atrakcji. Róża naturalnie postanowiła przetestować większość (dwie faktycznie były zepsute). Dosiadając statku pirackiego na piątaki, tuż po tym jak usłyszała mój głos sprzeciwiający się tak durnowatym inwestycjom jak falowanie przez trzy minuty w tęczowej imitacji Czarnej Perły, córka moja ukochana zaczerpnęła do kieszeni. I co? I zainwestowała w rozrywkę, bezbłędnie kojarząc nominał na monecie z rysunkiem obok otworka na pieniądze. Okazało się bowiem, że Róża, dotowana przez babcie i dziadka, nie deponowała datków w skarbonkach i nazbierała sporo kasy w obu kieszeniach kurtki. Po pierwszym sukcesie z łódką, dziecko obleciało jeszcze karuzelę, buldożer oraz auto, po czym zbankrutowało. Przeszukując nerwowo kieszenie, Różka wydłubała grosza i zainteresowała się co może za to nabyć. Ponieważ nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy, zasugerowałam odpłatny przejazd ruchomymi schodami. U góry pokarało mnie za okłamywanie dziecka stoiskiem z lodami, przy którym Róża zmieniła się w rumuńskie dziecię, które nie jadło od tygodnia. Patrzyła wielkimi smutnymi oczami na kuwety smaków i wzdychała.
Oczywiście zmiękczona nabyłam czekoladowy rożek, po którym charakteryzacja rumuńska zyskała na realizmie. Zarządziłam natychmiastową ewakuację do domu.
Po powrocie okazało się, że wszystkie kobiety podobnie czują się po takiej wyprawie : kasa wyszła, a nic sobie nie kupiłam
Najostrzejsze z całej ekspresyjnej serii
Księżniczka wróżek w stroju roboczym podczas żmudnych prób przeistoczenia zająca w cokolwiek innego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz