czwartek, 7 stycznia 2016

20 Tfu-rczość

-Mam dla ciebie rysunek mamusiuuu! -oznajmiła Róża tonem specjalnie zarezerwowanym dla takich kwestii
( intonacja pełna obietnicy, połączona przeświadczeniem o nierychłym omdleniu ofiarowanego z powodu mieszanki  zachwytu,  wzruszenia i podniecenia )
-Super, pokaż! - nabieram się jak zwykle na ten ton , podświadomie oczekując arcyciekawej pracy na złożonym w czworo mokrawym karteluszku. (Kiedyś się doczekam. W nagrodę za lata oglądania "pętli w kolorze". Kiedyś padnę z wrażenia)
Na kartce plątanina linii w kolorze czarnym. Ni chybi labirynt - ostatnio ulubiony motyw.
- Ooh, to przecież labirynt! Na pewno fajnie się go rysowało.  Bardzo ci dziękuję kochanie - staram się zawrzeć jak najwięcej entuzjazmu i otuchy, no przecież na to liczy...
-To nie moje. To rysował inny chłopczyk- słyszę.
-Jak to?
- Ja nie miałam czasu na rysunki bo bawiłam się z Martą. Ale wzięłam ten rysunek żeby Ci nie było smutno. Tylko kichnęłam i się pomoczył.

Dobrze mi tak
Ściema za ściemę


Pętle w kolorze. Łudząco podobne do moich szkiców ze studiów. Pocieszam się. 


2 komentarze:

  1. No cóż! Chyba należy się cieszyć, że dzieci o nas myślą!
    Konrad przyniósł dziś z przedszkola znalezione w koszu gazetki. Ja dostałam z meblami a Piotrek z samochodami!:)

    OdpowiedzUsuń