- Przepraszam Panią, czy Pani dobrze zna ten sklep?- usłyszałam zza regału z owocami zakłopotany głos.
Przez setną sekundy odganiałam iluzję mówiących arbuzów, po czym ujrzałam niziutką staruszkę, która wyłoniła się zza półki. Była zagubiona i urocza. Wzbudzała sympatię już samym spojrzeniem. Coś w wyrazie jej oczu zdawało się mówić że to tylko przebranie, że tak naprawdę jest młodą dziewczyną i że to całe szukanie rajstop po nieznanym sobie sklepie jest strasznie śmieszne. Ponieważ opowiadanie o kierunkach nie należy do moich specjalności, postanowiłam popilotować kobietę osobiście, a Róża siedząc w krzesełku wózka robiła za GPS z funkcją damy do towarzystwa. Pani Stefania, jak zdołała ustalić moja córka ze śledczym genem podbitym dziecięcą bezczelną otwartością, przyjechała tu do siostry z południa. Nie ma wnuków, ani dzieci, bardzo lubi bułki i mleko, a jutro wybiera sie nad morze, nad którym nie była trzydzieści lat. Chciałby zabrać siostrę ze sobą, ale ta bardzo boi sie że zmarznie, więc pani Stefania chciałaby kupić jej rajstopy. Ona sama rajstop nie lubi, bo w ogóle nie marznie w nogi. Czasem jak wieje wiatr to w głowę. Jak kupi te rajstopy a siostra nie pojedzie to co z tymi galotami zrobić?
Z ogromnym rozczuleniem patrzyłam jak pani Stefania i Różka rozmawiają, jakby siedemdziesięcioletnia różnica wieku była tylko umową. Pochylona nad ladą z serem słuchałam z uśmiechem ich wspólnej recytacji wierszyka o baloniku, oraz zwierzeń na temat czesania się grzebieniem (obie tego nie cierpią)
i opowieści o kotach.
Po wyjściu ze sklepu pożegnałyśmy się serdecznie.
- Mamoo, a spotkamy jeszcze tą naszą przyjaciółkę? - spytała Róża w drodze powrotnej.
-Możliwe córeczko, bardzo bym chciała.
Nie wiem do jakiej myśli wracając do domu uśmiechało się moje dziecko, ale ja cały czas widzę cudowną Panią Stefanię z rajstopami na głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz