Dziecko zaprawione w żebraniu wyłudziło och`nastą koronę - tym razem (a jakże!) świecącą, oraz loda. Wcale nie byłabym zdziwiona, gdyby okazało się, że to będą Róży jedyne wspomnienia z cyrku. No, może poza linoskoczkiem, który zmotywował ją poważnych przemyśleń nad porzuceniem kariery strażaczki. Na razie trenuje na krawężnikach i o dziwo idzie jej nieźle ( uwzględniwszy posiadanie obłędnika ). Reszta popisów przyjmowana była beznamiętnie, a zainteresowanie mojej córki oscylowało głównie wokół korony i ustawicznego sprawdzania, czy aby świeci. Raz się ożywiła podczas pokazu żonglerki maczugami wołając: "Mamoo! Patrz - jak w prawdziwym cyrku!"
Klauni budzili odrazę w nas obu, u każdej z innego powodu. Córkę moją, wrażliwą na ludzką krzywdę zestresował Gino, który grał idiotę uderzającego się ciągle w palec i płaczącego fontannami łez. Przy pokazie klauniego spadania z rozpadającego się roweru Róża wstała i orzekła, że męczy ją ten cyrk i kiedy koniec w ogóle. Ja udręczona obłudą klauna Tito wyłudzającego podpisy pod petycją w sprawie obrony cyrków ze zwierzętami też zaczęłam nerwowo popatrywać na zegarek.
Pozostało mi czekać, aż w dziecku moim zakiełkuje nowe Wielkie Marzenie, bo cyrk już mamy z głowy.
taaa, wiem... ale ryczała coraz głośniej, a ja mam słabe nerwy ,więc nabyłam |
lina później |
ciesz sie dzieweczko,ze nie zahaczyl cie niedoczyszczony klaun z wiadrem mydlin i tekturowa brzytwa.Mnie ta frajda spotkala wiele lat temu,podczas bytnosci w owym przybytku pijanej muzy.Do konca zalosnego spektaklu drzalam ze strachu czy ten idiota nie wroci i ramach rozbawienia publiki nie chlusnie zawartosci wiadra w me oblicze.
OdpowiedzUsuńHa,podstawowa zasada: bądź niewidzialna dla klauna: zero makijażu,włos ściągnięty "w cebulę" na czubku głowy recepturką po szczypiorze i żadnego kontaktu wzrokowego.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń