czwartek, 9 czerwca 2016

56. Cyrk

    Różana fascynacja cyrkiem nie straciła na mocy. Mimo przeprowadzenia poważnej rozmowy o okrutnym traktowaniu zwierząt podczas tresury oraz mówieniu tonem kategorycznym, że jestem absolutną przeciwniczką takich imprez z przyczyn estetyczno-ideologicznych, córka utrzymuje, że cyrk najwspanialszą rozrywką na świecie jest. Odniosłam nawet wrażenie, że moje dydaktyczne mowy wywołały nieco odwrotny skutek i obecnie naciski na tę ludyczną uciechę przybrały na sile.
Co roku w wakacje stawał jakiś namiot, więc Rózia zaprogramowała się że na hasło "lato" odzewem jest "cyrk". Obiecałam że RAZ pójdziemy i słowa dotrzymam. Jeśli pokocha to co tam ujrzy, to Julinek wzbogaci się o uczennicę z obłędnikiem. Obłędnik, jest to hybryda błędnika (odziedziczona po mnie), mająca niewiele wspólnego ze zmysłem równowagi, za to doprowadzająca postronnych do szału. Ludzie z obłędnikiem nie zawsze trafiaja centralnie w drzwi, wywalają się na prostej drodze, strącają łokciem oddalone o pięć metrów miśnieńskie porcelany...
Idealny materiał na cyrkowca.
Póki co, Róża ćwiczy tańce z pomponami w stylu american cheelider. Choreografia własna, rymy własne , tematyka życiowa. Próbka?
                      " w ki-bel-ku
                         w ki-bel-ku
                        ro-bi-się -si-ku"


"Mamo! Tu jest jakaś kłamczuchowa biedronka!" 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz