Oglądałam ten filmik wiele razy, bo nadzwyczaj mi się podobał. Uwierzyłam w każdy detal, nawet w to że umiem jeździć na rolkach, bagatelizując fakt, że ostatnio na rolkach stałam 24 lata temu, przez jakieś 15 minut ( phi, też mi trudność - umiałam wtedy, będę umiała zawsze ).
Pchana otuchą tekstów z komputera "to jak na łyyyyżwach, daasz raadę", nabyłam rolki od człowieka, który jak się okazało, też onegdaj uwierzył w film swojej wyobraźni. Po zderzeniu z rzeczywistością odsprzedał mi rolki za 1/3 ceny i z serca pobłogosławił dzień w którym się ich pozbył.
Przytaszczyłam swój łup do domu i przy demonstracji małżonkowi zostałam zapytana, czy pomyślałam o tym jak ciężko będzie im zorganizować opiekę dla połamanej w kilku miejscach kobiety, oraz czy karmienie przez rurkę póki się nie zrosnę jest szczytem moich marzeń.
Róża natomiast była zainteresowana czemu to nie dla niej te rolki i kiedy jednak dla niej te rolki. Jednym słowem rodzina stanęła murem.
Ignorując szyderców, podstawy bezpieczeństwa oraz obejrzawszy kilkanaście instruktażowych filmów w internecie wyszłam ciemnym wieczorem na lekcję pierwszą. Już po ubraniu rolek na nogi zaczęłam dostrzegać pewne niezgodności z projekcją w mojej wyobraźni. Po pierwsze nie sunęłam, tylko walczyłam o życie w nierównym starciu z grawitacją, a to, co miało być efektowną jazdą okazało się rozpaczliwym machaniem kończynami w celu pozyskania równowagi. Po drugie do smukłości to jeszcze bardzo długa droga, przez co elastyczny uniform również został wyeliminowany do odwołania, a zastąpił go bury dres w którym nie żal się wypierdzielić i wyrwać dziurę. Po trzecie jedyna równa ścieżka, nie będąca jezdnią prowadzi wzdłuż mojego bloku. Zapewniło mi to publiczność, która paląc papierosy tłumnie wyległa na balkony korzystając z darmowej rozrywki. Maraton upokorzeń zwieńczył chłopaczek na oko trzynastoletni, który przejechał obok, owiewając mnie wiaterkiem swojej zajebistości i wykonując poczwórnego toeloopa z wymachem nogi pojechał w siną dal.
Chodzę co wieczór i uparcie ćwiczę. Mimo że nadal wyglądam jak Bridget Jones, wierzę głęboko , że na końcu nieprzyjemnej drogi zacznie się przyjemność.
A Róża z Dawidem wije gniazdo |
oraz się urządza |
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTo ci się zwierzę, też mam w szafie parę butów na kółkach... Bo się napatrzyłam mieszkając jeszcze nad Renem na te smukłe pęciny uczestników Skate by Night, którego trasa przebiegała pod moim domem. Też chciał skate, by night i nie tylko. To było 3 lata temu. Do dziś nie opanowałam hamowania.
OdpowiedzUsuńZ zakamarków wychodzą kobiety, które miały sen o rolkach. Ale byłby dobry teledysk z tego! Powiem, że warto było narazić życie, żeby gościć Bebe w Rosarium! ♡
UsuńCześć, Kamila, cześć, Bebe! :D
UsuńJa nigdy nie miałam snu o rolkach, bo raz w życiu miałam je na nogach i to niewiarygodne, jak mało człowiekowi potrzeba, żeby się wypierdzielić.
Na łyżwach umiem, rolki są dużo trudniejsze. Nie podejmuję się, jestem dumna z tego, że wciąż, mimo podeszłego wieku, posiadam cały, naturalny komplet uzębienia - i nie chcę tego zmieniać.
Jakbym miała taki komplet, to nawet bym w stronę rolek nie spojrzała. A tak widzisz zębów mniej to i żalu mniej ;)
Usuńto ile na Boga ty sobie wiosenek liczysz?
OdpowiedzUsuńKonkurs dla uważnych czytelników...odsyłam do wpisu ze stycznia
UsuńHa! Znalazlam! Umiem! prawie szescdziesiat na grzbiecie,stukam jednym krogulcem w klawiature,poce sie przy tym z emocji,ale furda moje wysilki! Udalo sie! Jestem corciu! Twoje e-wykluczona rodzicielka.
OdpowiedzUsuńWiwat!! Cała Polska wstrzymała oddech!
Usuń