Róża wystąpi w jasełkach. Przeszczęśliwa oznajmiła nam to jakiś tydzień temu, wyrażając jednocześnie nadzieję, iż sprostam wymaganiom kostiumowym i rzecz jasna przybędziemy oklaskiwać widowisko. Uradowani niezmąconym entuzjazmem córki, która bez zająknięcia i cienia wątpliwości przyjęła rolę....pastuszka, rozeszliśmy się do życia, by przedwczoraj zejść sie w celu skompletowania kostiumu. I tu jakby to powiedzieć, stanęliśmy na rozdrożu między lawiną fantazji na temat stroju rzeczonego pastuszka, a realimi jasełek w Polsce, które jednak lansują modę podhalańskiej wsi z końca XIX wieku. Nasza córka płynąca na fali romantycznych wizji dziewoi w wianku, sukni w kwiaty oraz srebrnych(!) sandałkach, umajonej biżuterią i skropionej perfumą, dlugo sondowała zdjecia pastuszych kreacji, by na końcu z kamienną miną wyrzec : " zajmij sie tym mamo, nie rozmawiajmy o tym". Zdanie to w narzeczu różynskim oznaczało w tym przypadku "pieprzę to w czym pójdę, skoro to takie straszne szmaty, niech to juz minie i udawajmy że sie nie wydarzyło".
Na dodatek plażowy kapelusz słomkowy, który miał stanowić jasny punkt na czarnej plamie chlopaczynskiego ohydnego stroju, okazal sie być jednak niedostatecznie pasterski, bowiem po przywdzianiu go, Róża wyglądała jak Janis Joplin na urlopie w Jastarni. Pastusze morale umierały z chwili na chwilę. Na szczęście za zgodą pani wychowawczyni, nasz pastuszek dostał dyspensę na przytulanie w czasie występu ukochanej, wyszarganej i nieodłącznej owieczki-przytulanki, co jednak nieco ukoiło Różane nerwy. Dalsze próby skłonienia do radosci z bycia pastuszkiem dziecko skwitowało słowami "trudno, nie zawsze aktorzy grają co chcą", którą to mądrość przekazał jej tatko.
Dzisiaj okazało się że pastuszka może iść w spódniczce, a warkocze złapie się jej gumkami z kwiatuszkiem. Srebrne sandały będzie nosić po domu. Żeby jakoś zapomnieć i odreagować.
|
"Jak przechytrzyć Mikołaja, plan A" |